Komornik to zawód, z którym przeciętny Polak nie chce mieć nic wspólnego. Bo (w dużym uproszczeniu) ściga dłużników, zabiera majątek i wyrzuca na bruk. Jednak mało kto wie, że Krajowa Rada Komornicza (KRK) bardzo się stara, aby komornik zniknął z polskich rankingów najbardziej znienawidzonych profesji. Jak to robi?
“Komornik nie zabiera, komornik oddaje”
W czerwcu 2013 r. został wypuszczony klip, w którym trzy dziewczynki bawią się w piaskownicy. Jedna z nich pożycza od swojej koleżanki grabki. Problem jednak w tym, że ich nie oddaje. Z pomocą przychodzi im trzecia dziewczynka, która wypowiada magiczne: “Oddaj, to nie twoje” i tym zdaniem skutecznie przekonuje swoją koleżankę do oddania tego, co pożyczyła. Spot kończy się sielankowym uzasadnieniem: “Komornik nie zabiera, komornik oddaje”.
Oczywiście można poddawać pod wątpliwość to, czy etyczne jest wykorzystywanie wizerunku dzieci do promocji tak kontrowersyjnej profesji. Rzecznik Krajowej Rady Komorniczej tłumaczył zresztą portalowi onet.pl, że “choć sam film skierowany jest do dorosłego odbiorcy, historia opowiedziana w materiale jest nam o tyle bliska, że komornicy często korzystają z takiego właśnie przykładu, gdy ich własne dzieci pytają na czym właściwie polega ich praca”. Ale bez względu na to, czy taka argumentacja nas przekonuje, ciekawy jest moim zdaniem fakt, że działania zmierzające do poprawy wizerunku komornika prowadzone są systematycznie, kompleksowo i (uwaga!) dość… kreatywnie – o czym sami się za chwilę przekonacie :).
Trudne ocieplanie wizerunku komornika
Jeżeli wejdziecie na stronę Krajowej Rady Komorniczej (czy tylko mnie link: komornik.pl nadal brzmi złowrogo?), znajdziecie tam całą masę informacji dotyczących tego zawodu i inicjatyw, w które KRK się angażuje. Moją szczególną uwagę zwrócił film, w którym lektor stara się wyjaśnić, czym konkretnie zajmują się komornicy. Oto on:
O jakże bym sobie życzyła, aby każda osoba zainteresowana pracą w danym zawodzie mogła obejrzeć równie nieskomplikowane wyjaśnienie, z czym tam praca się wiąże! Ale, żeby nie było tak kolorowo… w przypadku filmu KRK nie jestem przekonana, że powinny się w nim znaleźć informacje, dlaczego wysokość opłat egzekucyjnych należy zostawić na dotychczasowym poziomie (czyli to wszystko, co dzieje się od około 2:17). Można było o tym powiedzieć w kolejnym klipie, dzięki czemu przekaz zyskałby na wiarygodności i “czystości” intencji. Można było też zastąpić inną barwą tę krwistą czerwień, którą zapisano samego “komornika”…
Zlicytuj go sam
Jest jednak pewna inicjatywa, która mnie naprawdę rozbawiła (i wcale nie jest to informacja, że KRK ma swój fanpage na Facebooku, który na ten moment lubi 730 użytkowników;). Jednak to właśnie na fejsie przeczytałam, że Samorząd Komorniczy ofiarował w tym roku na licytację na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (i tu uwaga) „Dzień z Komornikiem Sądowym”!
Czym zachęcano potencjalnych nabywców? “Poznaj kulisy jednego z najbardziej kontrowersyjnych zawodów. Zobacz jak wygląda licytacja, jak komornik egzekwuje wyroki sądowe, jak wygląda praca w kancelarii. Porozmawiaj z komornikiem o jego pracy.” Przekonani? Poniżej screen ze strony aukcji:
Sprawdziłam, jak zakończyła się licytacja. Pojawiło się 12 ofert kupna i “Dzień z Komornikiem Sądowym” wygrała osoba, która zaoferowała 640 zł. Tak, naprawdę są ludzie, którzy chętnie zapłacą za poznanie specyfiki pracy w tym zawodzie.
I wiecie co? To pewnie będzie mało kontrowersyjne i niezgodne z internetowym obyczajem hejtowania wszystkiego, co trafia pod nasz nos, ale… widzę duży potencjał w działaniach wizerunkowych Krajowej Rady Komorniczej. I pomimo tego, że niektóre inicjatywy wydają się dość nieporadne, doceniam jej starania w walce o dobre imię komornika. Nawet jeśli to przedstawiciele tego zawodu sami sobie zgotowali ten los.
To mnie zaskoczyłaś wpisem, a ja siebie zaskoczyłam tym, że w sumie też widzę potencjał w ich działaniach wizerunkowych :) Frontem do kandydata, klienta i innych interesariuszy, co więcej wszystko uszyte na miarę branży… Spójność na bardzo sensownym poziomie. No chyba czas zacząć czerpać inspiracje tam gdzie się ich najmniej spodziewamy :)
Ania, byłam nie mniej zdziwiona od Ciebie:)